Lokalna energia zamiast strachu przed blackoutem. Czas na zmianę podejścia
2025-09-24

Rozproszona energetyka przestaje być ciekawostką – staje się polisą bezpieczeństwa dla firm, samorządów i mieszkańców. Lokalne źródła OZE pozwalają ograniczać rachunki, zwiększać odporność na wahania cen i lepiej zarządzać ryzykiem przerw w dostawach. Coraz częściej łączą się w spółdzielnie energetyczne lub projekty w formule ESCO, które upraszczają finansowanie i obsługę. To także recepta na „polski paradoks OZE”: gdy produkcja bywa wyłączana lub przeceniana, energia może zostać zmagazynowana, zużyta na miejscu albo przekształcona w ciepło i paliwa.
W całej Polsce przybywa lokalnych instalacji: od dachowych farm PV na halach produkcyjnych, przez przyzakładowe źródła wiatrowe i biogazowe, po magazyny energii. Dla przedsiębiorstw i gmin to już nie tylko kwestia ekologii, lecz przede wszystkim stabilności dostaw i przewidywalnych kosztów w długim horyzoncie.
Zmieniają się też modele wdrożeń. Coraz popularniejsze spółdzielnie energetyczne oraz projekty realizowane w formule ESCO zdejmują z inwestorów ciężar finansowania i serwisu, a wartość wytworzonej energii zostaje w regionie. To realne wzmocnienie lokalnych budżetów i większa odporność na wahania rynku.
Impulsem do takiego podejścia są również europejskie doświadczenia z przerwami w dostawach energii. Im bardziej rozproszony i zdywersyfikowany system, tym łatwiej ograniczyć skutki kryzysów i szybciej przywrócić zasilanie. W tym kontekście rośnie znaczenie rozwiązań wspólnotowych oraz centrów energetycznych łączących OZE z magazynami i technologiami Power-to-X.
Lokalne źródła energii jako gwarancja bezpieczeństwa
Firmy w Polsce coraz częściej szukają rozwiązań, które uniezależniają je od centralnych dostaw energii i dają większą kontrolę nad kosztami. – Wyobraźmy sobie zakład produkcyjny oddalony o kilkaset kilometrów od Warszawy. Dzięki fotowoltaice na dachu lub instalacji zbudowanej obok zakładu może on w dużej mierze samodzielnie zaspokoić swoje potrzeby energetyczne – wyjaśnia Carlos Kruszewski Pinto, krajowy menedżer w Greenvolt.
Jak podkreśla, świadomość w tym obszarze w ostatnich latach znacząco wzrosła. – Jeszcze trzy lata temu wielu przedsiębiorców nie rozumiało idei energetyki rozproszonej i wątpiło w jej opłacalność. Dziś widzimy zupełnie inny poziom wiedzy i gotowości do wdrażania takich rozwiązań – dodaje.
Zmianę widać również w nastawieniu społeczności lokalnych. Coraz częściej mieszkańcy gmin i miast postrzegają instalacje OZE nie jako obciążenie dla krajobrazu, lecz jako narzędzie zwiększające bezpieczeństwo i niezależność energetyczną regionu.
Inwestycje i prosty model działania
Budowa instalacji PV wiąże się z poważną decyzją inwestycyjną, ale – jak tłumaczy ekspert – proces jest prosty dla klienta. – Nie ma tu żadnego haczyka. To my projektujemy, finansujemy i budujemy instalację, a następnie zajmujemy się jej obsługą. Klient przekazuje nam odpowiedzialność i może korzystać z tańszej energii – mówi przedstawiciel Greenvolt.
Co istotne, takie projekty szybko się zwracają. – W większości przypadków okres ten wynosi 7–8 lat, w zależności od skali inwestycji i lokalizacji. Doświadczenie pokazuje, że oszczędności sięgają około 30 proc. względem obecnych rachunków za energię – podkreśla Kruszewski Pinto.
Rosnące ceny energii i niestabilność rynków sprawiają, że przedsiębiorstwa traktują tego rodzaju inwestycje jako element strategii długofalowej. – To nie jest tylko kwestia ekologii, ale przede wszystkim ekonomii i bezpieczeństwa – zaznacza ekspert.
Blackout jako lekcja dla Europy
Na znaczenie rozproszonych źródeł energii wpłynęły także doświadczenia z Półwyspu Iberyjskiego. – Po ostatnim blackoutcie w Portugalii i Hiszpanii natychmiast rozpoczęła się debata o bezpieczeństwie energetycznym. Widzimy, że rozproszone źródła minimalizują ryzyko tego typu sytuacji. Jeśli w Polsce działałoby 300 lokalnych instalacji produkujących energię, zarządzanie kryzysem blackoutowym byłoby znacznie łatwiejsze – tłumaczy ekspert.
Przykład ten pokazuje, że dywersyfikacja źródeł energii ma ogromne znaczenie nie tylko dla pojedynczych firm, lecz także dla całego systemu. – Jeśli jesteśmy uzależnieni od jednego źródła i dochodzi do awarii, cały system przestaje funkcjonować. W modelu rozproszonym ryzyko jest rozłożone – dodaje przedstawiciel Greenvolt.
Spółdzielnie energetyczne – krok w stronę wspólnoty
Zdaniem Kruszewskiego Pinto, przyszłością rynku są spółdzielnie energetyczne. – To rozwiązanie, które może połączyć sektor prywatny, publiczny i lokalne społeczności. W Portugalii stworzyliśmy model Comunidad, który chcemy przenieść także do Polski. Spółdzielnie pozwalają na efektywne dzielenie się nadwyżką energii i są idealnym przykładem tego, jak transformacja energetyczna może działać na poziomie lokalnym – mówi.
Według eksperta, spółdzielnie dają także wymierne korzyści wizerunkowe i społeczne. – Firmy mogą w ten sposób pokazać swoje zaangażowanie w lokalny rozwój i odpowiedzialność wobec społeczności. A mieszkańcy widzą realne efekty – tańszą energię i większą niezależność – podkreśla.
Polska stoi przed wyzwaniem uproszczenia procedur administracyjnych, które dziś są największą barierą dla rozwoju energetyki rozproszonej. – Potrzebna jest współpraca z administracją publiczną, aby skrócić czas oczekiwania na pozwolenia i przyspieszyć procesy inwestycyjne – apeluje przedstawiciel Greenvolt.
W Polsce działa obecnie ponad 130 spółdzielni energetycznych, niemal dwukrotnie więcej niż na początku roku. Dynamiczny wzrost liczby tych podmiotów oraz oczekiwany rozwój projektów realizowanych w modelu ESCO pokazują, że lokalne społeczności i samorządy coraz aktywniej angażują się w transformację energetyczną. Jak podkreślają eksperci kancelarii LEGALLY.SMART, istnieją gotowe ramy prawne pozwalające JST współpracować z podmiotami prywatnymi i czerpać z tego realne korzyści – zarówno finansowe, jak i środowiskowe.
– To konkretne dowody, że lokalne społeczności, wspólnoty i gminy coraz chętniej organizują własne modele wytwarzania i zużycia energii. Spółdzielnie te umożliwiają gminom zasilanie obiektów użyteczności publicznej – szkół, urzędów, ośrodków zdrowia – energią ze źródeł odnawialnych. Mieszkańcy z kolei mogą liczyć na niższe rachunki za prąd i większą stabilność dostaw. Co równie istotne, energia jest wytwarzana lokalnie, a wypracowane zyski pozostają w regionie, wspierając lokalną gospodarkę – wyjaśnia mec. Bartłomiej Tkaczyk, partner w kancelarii LEGALLY.SMART.
Doświadczenia te powinny być również motorem napędowym dla formuły ESCO, która wciąż nie jest dostatecznie wykorzystanym narzędziem w transformacji energetycznej. Formuła ESCO to forma zamówienia publicznego, w której samorząd współpracuje z prywatnym partnerem – wyspecjalizowaną firmą odpowiadającą za kompleksową modernizację energetyczną infrastruktury. Partner odpowiada za finansowanie, realizację i utrzymanie instalacji, a JST spłaca projekt z wygenerowanych oszczędności.
– Model ESCO to nie tylko oszczędności na papierze – to realna możliwość, by inwestycje w poprawę efektywności energetycznej z wykorzystaniem OZE stały się dostępne i opłacalne dla gmin oraz mieszkańców. Współpraca z doświadczonym partnerem ogranicza ryzyka i pozwala na przeprowadzenie modernizacji energetycznej większej liczby obiektów w ramach kompleksowego zadania. Kluczowe jest jednak, aby JST świadomie negocjowały warunki – czas zwrotu, gwarancje oszczędności czy obowiązki serwisowe. Mamy już dobre praktyki w tym zakresie w naszym kraju – dodaje mec. Michał Liżewski.
Polski paradoks OZE
Na rynku pojawiają się nadwyżki energii z farm wiatrowych i fotowoltaicznych, których nie jest w stanie przyjąć przestarzała sieć elektroenergetyczna. W efekcie inwestorzy borykają się z koniecznością wyłączania turbin i paneli w godzinach szczytowej produkcji, a ceny energii spadają poniżej zera.
– Energetyki odnawialnej u nas jest jednocześnie mało i dużo. Mało, bo można by było jej mieć więcej, a dużo, bo przy obecnej strukturze sieci borykamy się z cenami minusowymi i wyłączaniem parków w godzinach bardzo słonecznych czy wietrznych – tłumaczyła nam niedawno Małgorzata Szambelańczyk, prezes Eurowind Energy w Polsce. Jej zdaniem, Polska znalazła się w sytuacji paradoksu, ponieważ „produkujemy zieloną energię, ale nie potrafimy jej w pełni wykorzystać”.
– To absurd, że w godzinach najlepszej produkcji musimy wyłączać wiatraki i panele – podkreśla.
Odpowiedzią na ten problem mogą być centra energetyczne, czyli hybrydowe instalacje łączące różne źródła odnawialne – wiatr, słońce, biogaz – z magazynami energii i technologiami Power-to-X.
– Koncepcja centrum energetycznego to pomysł na stworzenie lokalnego, zamkniętego obiegu energii. W praktyce oznacza to, że żadna kilowatogodzina nie idzie na marne – wszystko jest przekształcane w prąd, ciepło albo paliwo – wyjaśnia Szambelańczyk.
– Jeśli mamy wiatr i słońce, do tego infrastrukturę pomocniczą i elektrolizer, możemy wyprodukować zielony wodór. Możemy połączyć to z biogazownią i wytwarzać biometan czy amoniak. To jest właśnie drugi rozdział rozwoju energetyki odnawialnej, który musimy otworzyć także w Polsce – kończy.
Autor: Maciej Badowski