Niewidzialna rewolucja pod ziemią. Tak rodzi się cywilizacja wodna

2025-12-18

thumbnail

Woda – zwykła, przezroczysta, niepozorna. Wydaje się niezmiennie dostępna, choć klimat i tempo urbanizacji wyraźnie pokazują, że jest bezcennym surowcem, a czas jej beztroskiej konsumpcji minął bezpowrotnie. Dziś miasta muszą zmienić podejście do gospodarki wodnej z taką samą determinacją, z jaką transformujemy energetykę czy transport. Bo bez nowej infrastruktury wodnej nie zbudujemy odporności ani na suszę, ani na powodzie, ani na rosnące koszty energii.

Przez dekady wodociągi działały według zasady: wybuduj, utrzymuj i… nie ruszaj. Dziś ta filozofia już nie wystarcza. Nowoczesne technologie – czujniki, smart liczniki, algorytmy i pompy ciepła odzyskujące energię ze ścieków – tworzą fundament nowej cywilizacji wodnej. Cywilizacji opartej na danych, efektywności i minimalizowaniu strat.

Straty wody kosztują miliony

W wielu miastach świata 40% uzdatnionej wody wycieka z systemu, zanim trafi do mieszkańców. W skrajnych przypadkach dzieje się tak nawet z połową dostępnej wody. W Polsce średnie straty wynoszą ok. 16%, ale niektóre przedsiębiorstwa notują wynik 20-58%. Najwyższa Izba Kontroli w podsumowaniu roku 2023 wylicza:

Bezpośredni koszt wytworzenia 1 m3 wody utraconej wynosił średnio ok. 55 gr i stanowił ponad 10% ceny wody. To nie tylko straty wody – to straty energii, pieniędzy i wzrost emisji. Miasto płaci za uzdatnianie, pompowanie i transport, a mimo to woda „znika”. Każdy jej „wyciekający litr” to dodatkowy koszt, który pokryją mieszkańcy w rosnących rachunkach.

Źle gospodarujemy wodą. Jesteśmy w trakcie zmian klimatu, którym towarzyszą zjawiska ekstremalne, czyli na przemian intensywne opady i susze. To wymaga wprowadzenia zasad racjonalnego gospodarowania wodą. To takie biblijne „7 lat tłustych i 7 chudych”. Trzeba zbierać wodę, kiedy pada, a kiedy brak opadów – wykorzystywać zebrane zapasy – uważa dr hab. Andrzej Woźnica, prof. Uniwersytetu Śląskiego, Dyrektor Śląskiego Centrum Wody.

Dlaczego systemy tracą wodę?

Mamy starą infrastrukturę – wiekowe rury liczą sobie 50, 70, a czasem nawet 100 lat. Wysokie ciśnienie w sieci niszczy instalacje jak w nadmuchanej do granic możliwości dętce. Mikropęknięcia, których nikt nie widzi, przepuszczają rocznie tysiące litrów, a brakuje monitoringu, czyli danych. Bez nich trudno odpowiednio reagować.

Nawet kiedy jednego dnia zdarzy się deszcz – następnego dnia mamy już suszę. Woda nie ma szans, by na dłużej zatrzymać się w środowisku, zasilić systemy korzeniowe roślin. To są poważne błędy w zarządzaniu wodą w mieście i musimy to zmieniać – wskazuje profesor Woźnica.

Istnieją nowoczesne metody walki ze stratami

Strefowanie DMA polega na podzieleniu sieci wodociągowej na mniejsze, opomiarowane obszary, aby monitorować przepływ i wykrywać straty wody. Każda strefa jest bilansowana za pomocą urządzeń pomiarowych, takich jak przepływomierze na wejściach i wyjściach, co pozwala porównać napływ wody do jej faktycznego zużycia i zidentyfikować straty.

Loggery akustyczne monitorują sieci wodociągowe, oceniają ich szczelność i lokalizują wycieki. Mobilne stacje przepływowe uzdatniają wodę, szczególnie w miejscach, w których brak infrastruktury. Dzięki tym narzędziom można lokalizować wycieki z dokładnością do konkretnego odcinka rury, analizować trendy i wykrywać anomalie jeszcze przed awarią oraz optymalizować ciśnienie, by sieć pracowała dłużej i stabilniej. Zastosowanie przynosi kolosalne korzyści: redukcja strat o zaledwie 1-2% w dużym mieście oznacza oszczędności liczone w milionach i poprawę bezpieczeństwa wodnego.

Dzięki inteligentnym sieciom wodnym wodociągi wchodzą w erę cyfrową

Kiedyś wodociągi funkcjonowały niemal „w ciemności”. Instalacje działały, dopóki ktoś nie zgłosił awarii lub nie pojawił się problem. Dziś coraz więcej miast przechodzi na model przewidywania, a nie reagowania. Cyfryzacja staje się najważniejszą reformą wodociągów od dekad, a to wszystko dzięki internetowi rzeczy.

Czujniki IoT zainstalowane w kluczowych punktach, mierzą m.in.: ciśnienie, przepływ, temperaturę, poziom chloru, mętność i inne parametry jakości wody. Dane spływają do operatora przez całą dobę, z dokładnością do kilku minut.

Liczniki myślą, na tym polega smart metering

Zdalne odczyty wody stają się standardem w Europie. W Polsce także przybywa podobnych wdrożeń: Wrocław, Gliwice, Bytom, Świętochłowice, Chorzów – to tylko przykładowe miasta, które świadomie inwestują w komunikację internetu rzeczy.

Korzyści są widoczne jak na dłoni: szybsze wykrywanie wycieków po stronie klienta, bardziej sprawiedliwe taryfy, brak wizyt inkasentów, wzrost świadomości zużycia wody u mieszkańców.

Sztuczna inteligencja zmienia sposób zarządzania

AI analizuje tysiące odczytów dziennie. Dzięki temu przewiduje awarie, wskazuje rury najbardziej narażone na pęknięcia. W ten sposób optymalizuje się pracę pomp i wylicza realne ryzyko hydrauliczne dla różnych części sieci.

Wiele miast na zachodzie Europy spostrzegło, że inwestycje w dane zwracają się szybciej niż inwestycje w beton. Ten trend przyspiesza również w Polsce.

Nie marnujmy ciepła, które płynie kanalizacją

Branża wodociągowa stoi dziś przed kolejną rewolucją: odejściem od postrzegania ścieków jako odpadu. Oczyszczalnie stają się elektrowniami, a kanalizacja – siecią energetyczną. To ogromny potencjał: woda używana pod prysznicem ma zazwyczaj 25-30°C. Przemysł oddaje do ścieków jeszcze więcej ciepła, które można wykorzystać. Pompy ciepła podpięte do kanalizacji potrafią ogrzać: bloki mieszkalne, szkoły i baseny, zakłady przemysłowe, coraz częściej – całe osiedla.

W wielu miastach Europy nawet 30% zapotrzebowania cieplnego może być pokrywane dzięki ściekom. Także w Polsce nie brakuje podobnych przykładów. Warszawa planuje duże instalacje pomp ciepła dla sieci ciepłowniczej, a Poznań (Szlachęcin) już dziś produkuje 2,9 MW ciepła dzięki odzyskowi ze ścieków.

Światowe miasta, które wyznaczają standardy.

Rewolucja wodna ma zasięg globalny. Na każdym kontynencie znajdujemy miasta – liderów. Wśród nich „mistrzem świata” jest Singapur, dzięki temu, że wprowadził odzysk wody na poziomie przemysłowym. Sieć jest całkowicie zdygitalizowana i wyposażona w czujniki wody. Poczyniono tam także duże inwestycje w biogaz i odzyskiwanie energii z miejskich ścieków i osadów.

W Londynie zainstalowano ponad milion inteligentnych liczników i zaawansowane algorytmy detekcji wycieków. Tamtejsze sieci wodociągowe poddano także kompleksowej modernizacji. W Sztokholmie, Bazylei i Hamburgu budynki miejskie ogrzewane są energią odzyskiwaną ze ścieków. Podobnie we Włoszech i Hiszpanii – w dużej skali stosuje się internet rzeczy i platformy danych do analizy i ochrony miejskich sieci kanalizacyjnych i wodociągowych.

Gdzie na tej mapie jest Polska?

Polska jest w fazie przyspieszenia. Z jednej strony mamy przestarzałe sieci, w których straty sięgają 30-50%, z drugiej nowoczesne systemy miejskie i coraz odważniejsze projekty: zdalny odczyt w Bytomiu i Chorzowie, NB-IoT w Gliwicach, pompy ciepła ze ścieków w Warszawie i Poznaniu, samowystarczalność energetyczna w Tychach, to ciągle pojedyncze przykłady, ale stanowią rodzaj fundamentu, który - jeżeli zostanie rozszerzony – pozwoli Polsce wskoczyć do europejskiej ekstraklasy technologii wodnych.

Bariery: dlaczego mimo technologii zmiany są powolne?

Przykłady z zagranicy inspirują. Mamy technologie i producentów. A jednak wdrożenia idą wolniej, niż mogłyby. Składa się na to kilka przyczyn:

Ogromne koszty inwestycji – modernizacja sieci to miliardy złotych, a ścieżki finansowania bywają skomplikowane.

Zmiany wymagają więc strategicznego, długofalowego podejścia. Nowa gospodarka wodna jest jednak koniecznością. „Sieć wodna przyszłości” jest cyfrowa, wydajna, odporna na klimat, zasilana energią, którą sama generuje i zarządza na podstawie danych, nie intuicji.

Jak miasta mogą przyspieszyć transformację?

Aby ta rewolucja się udała, miasta muszą działać etapami – ale konsekwentnie poczynając od audytu strat wody. Kolejne kroki to: wdrożenie strefowania DMA jako fundamentu nowych systemów, uruchomienie smart-meteringu i pilotaże odzysku ciepła – szczególnie w pobliżu szkół, basenów czy sieci ciepłowniczych.

Wodociągi to ukryty krwiobieg miasta

Kiedy myślimy o zielonym mieście przyszłości, widzimy parki, tramwaje, fotowoltaikę. Tymczasem najważniejsze zmiany odbywają się w sieciach, których nie widać – pod ziemią, w oczyszczalniach, w serwerowniach analizujących dane z czujników.

Ta niewidzialna rewolucja zdecyduje o tym, czy nasze miasta przetrwają zmiany klimatu, susze i kryzysy energetyczne. Od niej zależy, jak będzie wyglądało życie miejskie w drugiej połowie XXI wieku.

Głos Regeneracji: ani kropli ponad to, co konieczne

W ten kierunek wpisuje się „Głos Regeneracji” – nowa strategia komunikacyjna Veolii. W obszarze wody sprowadza się do prostego zobowiązania: mieszkańcy powinni zawsze mieć czystą wodę w kranie i mieć pewność, że po drodze nie marnuje się ani kropla. Firma stawia na rozwiązania, o których mowa w tekście: modernizację sieci, ograniczanie strat na przesyle, inteligentne liczniki i stały monitoring on-line. Dzięki temu wodociągi mogą szybciej wykrywać wycieki, precyzyjniej planować remonty i bezpieczniej zarządzać ciśnieniem w sieci. Efekt jest podwójny – większe bezpieczeństwo dostaw dla mieszkańców i niższy ślad środowiskowy całego systemu.

Regeneracja wody w ujęciu Veolii to także zamykanie obiegu: od retencji deszczówki, przez rozwój zielono-błękitnej infrastruktury w miastach, po ponowne wykorzystanie oczyszczonych ścieków tam, gdzie jest to możliwe i bezpieczne. Do tego dochodzi odzysk energii ukrytej w wodzie – np. ciepła ze ścieków czy z procesów przemysłowych – który pozwala zasilać budynki i sieci ciepłownicze lokalnym, niskoemisyjnym źródłem.

W praktyce oznacza to mniej zmarnowanej wody, więcej dostępnych zasobów na miejscu i system, który myśli długoterminowo: o komforcie dzisiejszych użytkowników i o bezpieczeństwie wodnym przyszłych pokoleń.

Autor: Grzegorz Gajda